sobota, 13 stycznia 2024

Ucieczka czy porwanie. Tragedia czy happy end. cz.8 Koniec

James

    Sytuacja w jakiej się znaleźliśmy była dramatyczna. Nie mogłem uwierzyć, że los każe mi wybierać. Chciałem mieć pełną rodzinę, ale w przeciągu kilku dniu moi oboje rodziców przechodzą operacje ratujące życie. 

-Jestem jego synem. -powtórzyłem. Lekarz i moja mama byli co najmniej zdziwieni, ale ja byłem pewny tego co mówię. -Możecie mi nawet zrobić badania genetyczne. -mówiłem z przekonaniem. 

-Skarbie, Tony nie może być twoim ojcem. - moja mama się odezwała. 

-James, twoja mama raczej wie, kto jest twoim ojcem.-powiedział prześmiewczo lekarz. 

-Moja mama straciła częściowo pamięć, zanim ojczym ją tak pobił sama mi to powiedziała.-wybuchnąłem. Czułem, że nie traktowali mnie poważnie. Bolało mnie to. -  Powie mi pan co z nim?-drążyłem temat. Robiłem to też dla matki. Ona też się martwi. 

-Dobrze, zrobię dla was wyjątek. Pan Stark miał mocne obrażenia wokół implantu. Udało nam się go wszyć ponownie. Na szczęście dr Yensen, twórca tej technologii, był tu na kongresie. Pan Stark miał ogromne szczęście, gdyby nie on nie uratowalibyśmy go. Tylko doktor miał wiedzę na temat tego urządzenia. Pacjent będzie w sali  202. Na razie jest nieprzytomny ale wyjdzie z tego. Proszę być dobrej myśli. 


Tony

    Obudziłem się cały obolały. Światła raziły mnie w oczy. 

-Witamy wśród żywych. - przywitał mnie dr Yensen.- Miałeś szczęście, że byłem w pobliżu.

-Gdzie ja jestem-zapytałem, ale po chwili mnie olśniło. Gdzie moja zbroja? Dźwięczało mi w głowie.

-Odpoczywaj. Podam Ci jakiś lek na spanie. Musisz się regenerować - powiedział a ja nie zdążyłem nawet zareagować i zacząłem odpływać.


Pepper

     Czekałam pod salą Tony'ego chyba całą wieczność. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Powinnam wracać do siebie, ale nie chciałam

-Panno Stark? - zwrócił się do mnie lekarz. Chciałam go upomnieć, ale ważniejsze było życie Tony'ego

-Tak?

-Podaliśmy Panu Starkowi leki na sen. Przez najbliższe kilka godzin będzie spokojnie spał. Proszę być dobrej myśli. - uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, ale to mi w ogóle nic nie dało. Czułam się potwornie. Mój przyjaciel leżał tam przeze mnie. 

-Przyniósł byś mi wody? - poprosiłam syna, na co ten bez słowa podał mi kubeczek wody. Byłam mega wdzięczna za to że po prostu był. Czułam, że wielu rzeczy nie pamiętam i coś jest nie tak. 

Tydzień poźniej 

     Leżałam na łóżku i gapiłam się w sufit. Przez ostatni tydzień tylko zaglądałam do Tony'ego kiedy spał, ale nie miałam ochoty tam wchodzić. 

-Puk puk. Pepper?- usłyszałam, więc spojrzałam w kierunku drzwi. Tony uśmiechał się do mnie blado. 

-Co ty tu robisz?-wstałam i  podeszłam do niego. -Musisz iść do siebie. Musisz odpocząć.- Powiedziałam i już chciałam wypchnąć go za drzwi.

-Tydzień czasu pozwoliłem ci na sprawdzanie czy śpię, chociaż nie spałem. Nie chciałem cię wystraszyć. Od James'a wiem, że nie przypomniałaś sobie jeszcze wielu rzeczy, w tym mnie.- powiedział smutno i zmniejszył dystans nas dzielący. Spojrzał mi w oczy, przez co przez chwilę straciłam rezon. Tony to wykorzystał i mnie pocałował. Oddałam pocałunek. Smakował tak znajomo...

Odepchnęłam Tony'ego czując jak głowa zaczęła mnie boleć. Miałam wrażenie, jakby to już było. Coś jak deja vu. Potrząsnęłam głową i mocno skupiłam się na wspomnieniach. Tony, to mój mąż, ale my nie możemy do siebie wrócić. Nie po tylu latach.

-Tony, ja kocham Gene'a, a ty masz Whitney. Nie możemy być razem. - powiedziałam i opuściłam salę. Czułam, że to kłamstwo będzie mnie sporo kosztować, ale nie mogę mu rozwalać życia. Razem z James'em jakoś sobie poradzimy.  Tony nie musi wiedzieć, że wróciła mi pamięć. Gene mnie porwał. James jest synem Starka. Wspomnienia bombardowały mnie ze zdwojoną siłą. Gene tu wróci, muszę to zakończyć. Odepchęłam Starka lekko ale stanowczo.

-Kocham Gene'a.-powtórzyłam, gdy widziałam, że chce się do mnie z bliżyć. - Jestem z  nim już tyle lat.-Powiedziałam przerażona i jednocześnie zdeterminowana. Odwróciłam się od niego i wyszłam z mojej sali.

-Pepper kocham cię!- Tony wybiegł za mną. - Nie pozwolę Ci odejść. Ten człowiek cię zniszczył. Nie możesz kochać kogoś kto się nad tobą znęcał.

-On się zmieni Tony-Ledwo wypowiedziałam te słowa. Sama w to nie wierzyłam.Wiedziałam, że tak będzie dla nas, dla niego lepiej.- A ty masz żonę i córkę. Całe swoje życie masz z kimś innym, nie ze mną.

-Moje małżeństwo z Withney jest nieważne. Ana nie jest moją córką. Wrobili mnie w ten cały związek.-powiedział i mnie objął. - Już raz cię straciłem, więcej na to nie pozwolę. - Pocałował mnie delikatnie. 

-Zmieniłam się. Ty się zmieniłeś. -Próbowałam się bronić przez tym uczuciem.- Wszystko jeszcze możecie naprawić.

-Z tobą chcę zacząć wszystko od nowa. James, nasz syn, nie chcę go stracić.

-Pozwolę ci się z nim widywać.-rzuciłam krótko.

-Nie chce się z nim tylko widywać. Chcę odrobić ten czas, który straciłem. - odrzekł i zamknął mnie w mocnym uścisku. - Wiem, że zawiodłem, nie szukałem cię wystarczająco długo. Ale kocham cię, nigdy nie przestałem.

-Tony my nie możemy.- powiedziałam. Z  moich oczu zaczęły kapać łzy

-Nie pozwolę Ci więcej odejść. -powiedział dobitnie. - Zabiorę was do domu. 

-Ale twoja rodzina...- oponowałam.

- Na razie wynajmę wam mały domek. Wiem, że zawsze Ci się taki marzył. - powiedział i złapał mnie za rękę. - Ani chwilę nie przestałem Cię kochać. Ślub z Withney to była jedna wielka pomyłka. Tłumaczyłem Ci już. Jak tylko mnie wypiszą zabiorę was do domu. Obiecaj mi, że mi nigdzie nie uciekniesz- spojrzał mi w oczy a ja wiedziała, że przepadłam tak jak w liceum, kiedy pierwszy raz go ujrzałam.



Epilog

    Po ponad 17 latach rodzina Stark nareszcie była w komplecie. Pepper próbowała się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Zaczęła pracę w niewielkiej firmie detektywistycznej. Tony zaś poświęcił sporą część czasu na pokazaniu synowi innego świata niż tego który znał z Gene'm. James w końcu miał szczęśliwą rodzinę, zaprzyjaźnił się z córką Whitney Aną i poznał innych uczniów Akademii Jutra. Uczył się też tworzyć wynalazki z ojcem. Rodzina, która szukała się przez wiele lat w końcu się odnalazła.


Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz